Weekend w Poznaniu

Na pewno nie raz słyszeliście hasło "Poznań - miasto doznań", ale jak jest naprawdę?

- Nocleg -
W Poznaniu rezerwacji dokonaliśmy za pośrednictwem strony internetowej booking.com*, a naszym wyborem stał się obiekt Apartamenty Galeria.

Był to pokój z mini aneksem kuchennym, salonem, łóżkiem na antresoli, które znajdowało się dosyć wysoko i łazienką. Apartamenty Galeria mieszczą się w przepięknej kamiennicy na ulicy Chełmońskiego 8, dzielnica Łazarz jest bogata w właśnie tego typu budynki, a sama okolica czysta, zadbana, spokojna. Tuż obok znajduje się Palmiarnia, a przed nią przyjemny park gdzie odbywają się różne imprezy, można się zrelaksować przy wodzie i fontannach i po prostu odpoczywać. Z dworca można dostać się do apartamentów tramwajem, jest to drugi przystanek zaraz po przystanku Dworzec Zachodni wysiadamy na Park Wilsona i od pokoju dzieli nas zaledwie spacerek przez park. Jedyną wadą było nie działające wifi, a serwis w postaci pana z Ukrainy nie wiedział w czym jest problem, ponieważ na jego sprzęcie internet był i działał. Czytając opinie na booking.com zauważyliśmy, że wcześniej również ten problem był zgłaszany, mimo to po napisaniu maila dotyczącego tego problemu zostaliśmy zapewnieni, że był to jedynie chwilowy problem, który został naprawiony... jak widać nie do końca. ;) Oczywiście bez internetu da się przeżyć, ale nie zapominajmy, że teraz jest to główne źródło wszelkich informacji oraz nam jest on potrzebny do przesyłania zdjęć chociażby na google czy do udostępnienia ich naszym bliskim.

*Rezerwując przez serwis booking.com możecie otrzymać 50 zł po zrealizowaniu pobytu.
Wystarczy skorzystać z tego linku:
-> REZERWUJ <-
- Jak dostać się do Poznania z Trójmiasta? -
My rozważaliśmy trzy opcje, a mianowicie: samochód, pociąg lub autobus. Już trochę mam dość pociągów, nie są dla mnie zbyt wygodne, dlatego zastanawialiśmy się nad innymi środkami transportu. A samochód nie jest dość opłacalny dla podróżujących we dwójkę. Ja bardzo lubię jeździć autobusami, więc zaczęłam szukać. Skorzystaliśmy z usługi flixbusa, który okazał się mieć tańszą ofertę niż PKP Intercity. Tu sprawdza się zasada, że im szybciej tym taniej. My znaleźliśmy ofertę w dwie strony za dwie osoby, która kosztowała nas 102 zł. Gdybyśmy zarezerwowali szybciej wyniosłoby nas to 22 zł taniej, ale no trudno i tak taniej niż pociągiem, a duużo wygodniej!
W autobusie czekają na Was takie udogodnienia jak wifi i wc. 😂 Ale jak ktoś by chciał oglądać youtube to internetu Wam wystarczy na jakieś 20 min, więc oszczędnie. :D Oczywiście możecie zabrać ze sobą laptopa, tableta itp. na którym będziecie mieć jakieś filmy i możecie sobie spokojnie oglądać, bo gniazdka również się znajdą! ;) Według mnie siedzenia są wygodne, brakowało jedynie  podstawki na kubek, książkę czy właśnie sprzęt wymieniony wyżej. Nasza podróż miała trwać 5 godzin, przedłużyła się jedynie o 30 min. Ja jestem bardzo zadowolona z usługi, może dlatego, że lubię jeździć autobusami, a może dlatego, że było to zaledwie 5 godzin, na postoje nie ma co liczyć. Trwają raczej ok. 10 min, w których ludzie wsiadają i wysiadają.
Bilety są generowane od razu, nie musicie ich drukować, wszystko przebiega szybko i jest czytelne.


- Plany kontra rzeczywistość -

Uwielbiam planować, dlatego mając trochę czasu powstał plan wyjazdu, miał to być luźny plan i taki był. Niestety nie udało nam się zobaczyć wszystkiego, ale jest to tylko powód do tego aby odwiedzić Poznań jeszcze raz, być może następny raz będzie podczas jakiś targów? :D Wstawiam go jedynie dlatego, żeby przedstawić Wam jak można sobie podzielić/zaplanować mniej więcej wyjazd.

Ważne jest, aby podzielić miasto na pewne obszary, np. na Malcie znajduje się Nowe Zoo, huśtawki wodne czy jakieś inne atrakcje jak kolejka parowa, a na starym mieście obok Placu Wolności jest aleja Marcinkowskiego. Dzięki temu zaoszczędzicie nieco czasu zamiast błądzić i przechodząc obok danego miejsca kilka razy i zdobędziecie trochę orientacji w terenie.

Nam się plany trochę pozmieniały, bo chcieliśmy też z kimś się spotkać i kogoś odwiedzić, na powrotną SKM też nie zdążyliśmy, więc zamiast być po 20 w domu, byliśmy około 22:30, więc liczcie się też z tym, że autobusy nie są jakoś super punktualne i bierzcie różne warianty pod uwagę jeśli chcecie się dostać gdzieś dalej.

- Gdzie jeść? -

I tu nam na pomoc przychodzi Maciej Je, którego możecie znaleźć na yt. Prowadzi też bloga, więc jeśli chodzi o Poznań to na pewno wybierzecie dla siebie. Ja na jego podstawie zrobiłam swoją listę knajpek i restauracji, gdzie moglibyśmy zjeść, według naszych preferencji.
- A gdzie jedliśmy my? -

Z polecenia Macieja wybraliśmy się do Fat Bob  Burger i to była najlepsza decyzja jaką mogliśmy podjąć, o czym świadczy ilość klientów. Najlepsze hamburgery jakie jadłam. Jeśli tam nie dostaniecie miejsca to równie dobre są te od Gołych Bab. Koniecznie sobie sprawdźcie. Jeśli chodzi o obiadki to bardzo chcieliśmy się wybrać do "Tylko u Nas"/"U dziadka", który znaleźliśmy jednak pod inną nazwą "Schaboszczak u dziadka" czy coś takiego. Ten również cieszy się popularnością, niestety lokal dość mały, a dla nas miejsca zabrakło. Sprawdźcie koniecznie na kanale Maciej Je ich porcje. My oprócz Maćka poleceń jedliśmy jeszcze kebaba ze Skarbca Smaków, który był w porządku i dania obiadowe z Gotham Pizza, które też były całkiem zjadliwe. Jeżeli kochacie pierogi tak jak my to znajdziecie je w lokalu "Pierożak", gdzie kupicie je na sztuki, są małe i do pierogów mamy i babci długa droga, mojemu towarzyszowi smakowały trochę bardziej.

- Komunikacja miejska -

Jeśli chodzi o komunikacje to możecie kupić bilet jednorazowy, weekendowy, jak kto woli. Bilet dotyczy zarówno tramwajów jak i autobusów, możecie go nabyć w kiosku lub w biletomatach, które znajdują się tylko na niektórych przystankach i w niektórych tramwajach, nam się raz udało, ale lepiej kupcie bilety i się nie martwcie, że nie macie gdzie go nabyć.

- Pierwszy dzień - 

Już po 4 rano wyjechaliśmy z domu, żeby zdążyć na SKM, a później na autobus w Gdańsku, który wyjeżdżał o 7:30. O 13 byliśmy już w Poznaniu, prognozy pogody straszyły deszczami i burzami, więc ubraliśmy się w długie spodnie i adidasy, przyjeżdżamy na miejsce, a tam co? SKWAR. No dobra, już znaleźliśmy tę naszą kamienicę, ogarnęliśmy się, oczywiście przebraliśmy się w krótkie spodenki i wychodzimy. No właśnie, wychodzimy i zaczyna kropić. Kap - kap, nie no idziemy, trzeba się przecież rozruszać, szkoda przyjechać i nic nie zobaczyć. Poza tym byliśmy umówieni w Starym Browarze. Na jednym ze skrzyżować zamiast pójść w prawo - poszliśmy w lewo. Spotkaliśmy stado małych kaczuszek.
 Plany się trochę zmieniły i spotkanie przenieśliśmy na wieczór. A my idąc sobie bez konkretnych planów odkryliśmy Zamek Cesarski, a obok niego coś na czym mi bardziej zależało, czyli Park Mickiewicza, który na zdjęciach wyglądał dużo lepiej, może to przez to, że nie zastaliśmy kwiatów.
Skoro jesteśmy w Parku Mickiewicza to niedaleko jest Stare Zoo, więc ruszamy. W starym zoo wstęp jest darmowy, jedynie do pawilonu zmiennocieplnych należy zakupić bilet, my niestety się spóźniliśmy. Stare Zoo bardzo mi przypadło do gustu. Zwierzęta na wyciągnięcie ręki, zadbana okolica, wszystko blisko siebie.
Złapał nas deszcz, ale na szczęście mogliśmy się schować w pawilonie z uroczymi małpkami.

W Starym Zoo znaleźliśmy ogródeczek z ziołami i różne kwiaty, nie mogłam im odpuścić. Jak najbardziej będąc w Poznaniu warto tam się wybrać, zwłaszcza, że kosztuje to jedynie Wasz czas.
Wcześniej wspomniałam, że dzielnica, w której wynajmowaliśmy apartament jest bogata w piękne kamienice, dlatego gdy wracaliśmy spacerem do pokoju mogliśmy je podziwiać.
Wieczorne spotkanie w Fat Bob Burger(bardzo polecam!) i zasłużony sen. 
- Dzień 2 -
Zaczynam od śniadania ze szczurkami, a następnie jedziemy tramwajem z przystanku na Głogowskiej-Hetmańskiej na ul. Półwiejską. Tam zaczyna się nasz spacer, po naszej lewej stronie ukazał się szukany dnia poprzedniego Stary Browar.
Później kierowaliśmy się w stronę Starego Rynku, błądząc uliczkami trafiliśmy na Farę Poznańską o której słyszałam, ale nie uwzględniałam jej w planie wyjazdu, mimo tego należy przyznać, że wygląda całkiem nieźle. Tuż obok znajdowała się jakaś szkoła baletu, weszliśmy, bo inni wchodzili, a przez dużą bramę zauważyliśmy fotografie przedstawiające baletnice. A na rogu spotkać możecie Koziołki.

Błądziliśmy, bo szukaliśmy jedzonka, chcieliśmy zjeść u wcześniej wspomnianego Dziadka, niestety nam nie wyszło, a może stety - bo poszliśmy na hamburgery od Gołych Bab, chciałabym jeszcze spróbować ich zapiekanych frytek, ale wtedy hamburger był dla mnie wystarczająco sycący. Koniecznie sprawdźcie ten lokal, jeśli naszłaby Was ochota na jakieś burgerki.
Spacerując po Starym Mieście, kupując pocztówki i magnesy, w oddali ukazała nam się fontanna na Placu Wolności, posiedzieliśmy na Starym Rynku przyglądając się po prostu innym ludziom, robiąc zdjęcia, odpoczywając i oglądając miejskich artystów i animatorów zabawiających dzieci. Warto było usiąść na ławce i się po prostu rozejrzeć wokół.


Jak już tam byliśmy to nie mogliśmy za długo posiedzieć, ciekawi Placu Wolności, który na zdjęciach zwłaszcza wieczornych wyglądał świetnie. Po drodze zauważyliśmy, że dla zwiedzających jest przygotowana kolejna atrakcja jaką była makieta dawnego Poznania - wówczas mało dla nas interesująca.
Na Placu Wolności sporo ludzi, głównie przy fontannie, nic dziwnego skoro taki upał. My też trochę tam posiedzieliśmy... może dlatego, że moja torebka na łańcuszku wpadła pomiędzy deski i nie chciała wyjść. Co to za wyjazd bez takich atrakcji? No dobra, gdy już się z tym problemem uporaliśmy cofnęliśmy się dosłownie kilka metrów, żeby przejść się aleją Marcinkowskiego, bardzo malownicza, nawet jakaś para miała tam sesję, były balony i fotograf no i CIEŃ.
Przeszliśmy się wzdłuż całej alei, na końcu również była fontanna, a idąc w prawą stronę znaleźliśmy targ z owocami i warzywami, a przy nim przystanek Plac Wielkopolski najprawdopodobniej.
Z tego przystanku trafiliśmy tramwajem pod katedrę. Polecam samą przejażdżkę, fajne widoki - naprawdę! Wysiedliśmy i znaleźliśmy się na Ostrowie Tumskim. Nasz GPS w telefonie strasznie się gubił, czasem nawet nie wiedział gdzie jesteśmy, bo nie uwzględniał tuneli i podziemnych przejść - dobrze, że mu nie ufam, bo robilibyśmy całkiem sporo dodatkowych km. Jakby coś to toaleta przy katedrze kosztuje 1,5 zł. 😂
Sama katedra z zewnątrz zachwyciła mnie bardziej niż most Biskupa Jordana i widoczna z niego brama Poznania. Bramy nie pamiętałam ale most i pontony na Malcie wspominałam z czasów podstawówki, a i kojarzyłam trochę rynek, ale to by było na tyle. Po Ostrowie Tumskim wróciliśmy na Półwiejską, żeby zamówić sobie pierogi. Wybraliśmy kilka rodzajów, ale nadal nie wiem jak smakuje pieróg Poznański, bo ktoś go zjadł nie odróżniając od pierogów z mięsem... I tak kończył się nasz dzień, to był wieczór kiedy był finał Ligi Mistrzów, rozumiecie.
- Dzień 3 -
Niedziela, handlowa. Palmiarnię mieliśmy odwiedzić w Poniedziałek, ale na szczęście sprawdziliśmy godziny otwarcia. ... to ma jednak zawsze szczęście. 🙈 Palmiarnię będę najlepiej wspominać, choć może faktycznie jest tam dość duszno, to jednak takie miejsca mają swój urok. Bilet normalny w cenie 10 zł, a ulgowy 7 zł.






 W Palmiarni napotkaliśmy oprócz roślin Pytona, który ewidentnie ruszył się aby zmierzyć swoje potencjalne jedzenie. Ten go mierzy, a ten się cieszy. Chyba nawet chciał wyjść, ale się poddał.
Oprócz Pytona znaleźliśmy Karasie mniejsze i większe, które można dokarmiać. Przy kasie jest sklep, w którym jest możliwość zakupu pokarmu dla ryb - na pewno się ucieszą, a Wam sprawią tym radość. 
W Palmiarni mieści się także pawilon z akwariami.


Naszym głównym celem dnia było Nowe Zoo - szczerze nie sądziłam, że aż tyle czasu nam to zajmie. Co do Nowego Zoo miałam trochę większe oczekiwania, tymczasem dużo się nachodziliśmy a zwierząt mało zobaczyliśmy.
A gdyby ktoś z Was chciał założyć zoo to nie trzeba zaczynać od jakiś egzotycznych roślin, gatunków, wystarczy znaleźć jakieś drzewo czy owada, dopisać zwyczajny lub pospolity i gotowe. Ogromnym plusem jest jeżdżąca tam kolejka, która ma przystanki i możecie wsiadać i wysiadać gdzie chcecie. Irytującą sprawą jest to, że między zwierzętami, których nie dzieli jedynie ogrodzenie są większe odległości, o których nie wiedzieliśmy, więc czas spędzaliśmy także na spacerze w lesie.


Dużo zwierząt nie widzieliśmy, foki np. nie raczyły wynurzyć się z wody. Najbardziej podobała nam się motylarnia, gdzie latały przepiękne motyle, niestety są tak szybkie, że zrobienie im zdjęcia to wyczyn. Ale poza tym Nowe Zoo nie zachwyciło.

W Nowym Zoo mieści się również Pawilon zwierząt nocnych, ja najwięcej czasu spędziłam przy stworzeniach, które możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. 
My zaczęliśmy od końca, a szkoda, bo na samym końcu odkryliśmy Fort. Ostatnie wejście jest o godzinie 16:00, my się spóźniliśmy. A szkoda... nie dość, że można by się schować przed słońcem, to takie miejsca mają swój urok. Lubię oglądać zdjęcia opuszczonych miejsc i mam nadzieję, że już niedługo i ja wyruszę w poszukiwania takich miejsc.

Do Nowego Zoo możecie dojechać również kolejką parową, był pomysł, żeby nią wrócić i wywalczyłam jednak, że wracamy autobusem, bo uwaga, uwaga, chciałam się przejść nad Jezioro Maltańskie, przy którym miały być wodne huśtawki. Tam chciałam, abyśmy se posiedzieli, te niestety były nieczynne. Po drugiej stronie Jeziora znajdują się pontony o których wcześniej wspomniałam, a w sezonie zimowym możecie śmiało pozjeżdżać na nartach. Krótkie spotkano i powrót do pokoju i początek pakowania.


Dzień 4 polegał na spakowaniu walizki, plecaka, prezentów, które mieliśmy dostarczyć i powrocie do domu. To chyba wszystko, są spore szanse, że do Poznania wrócimy, bo komuś się stamtąd nie chciało wyjeżdżać...

Udanego dnia! Mam nadzieję, że ktoś dotąd dobrnie. Pozdrawiam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zakochaj się w Paryżu!

Sofia

Zakopane